O dzikiej agresji wspomnień
Z eseju Ryszarda Przybylskiego Uśmiech Demokryta:
Starość to czas dzikiej agresji wspomnień. Wszystko jedno czym się zajmujesz, wszystko jedno o czym rozmyślasz, nagle, wyłoniony z pamięci obraz, obojętnie czyś go dziesięcioleciami pielęgnował, czy przez dziesięciolecia o nim zapomniał, wdziera się nieproszony w strumień myśli i paskudzi ci ciągle jeszcze rześką aktualność. Często przypomina to napaść i gwałt. Przechowywana w pamięci przeszłość, wydobyta z tajemniczej czeluści, potrafi więc zachować się niekiedy jak nieobliczalny furiat.
A kilka stron dalej:
Henri Bergson uważał, że wspomnienia pojawiają się niekiedy dzięki “skojarzeniom przez podobieństwo”. Tego rodzaju zjawy szybko przychodzą, ale też równie szybko odchodzą. Duża ich część jest na ogół pozbawiona znaczenia.
Jeżeli całość naszych wspomnień — pisał w L’Enérgie spirituelle — napiera nieustannie z głębi nieświadomości, ukierunkowana na życie świadomość przepuszcza legalnie tylko te wspomnienia, które mogą przyczynić się do aktualnego działania, jakkolwiek wiele innych przemyca się, wykorzystując ów ogólny warunek podobieństwa. […] W zasadzie przeszłość pojawia się więc w świadomości tylko w tej mierze, w jakiej może dopomóc w zrozumieniu teraźniejszości i przewidywaniu przyszłości: oświetla ona działanie.
(Swoją drogą: korektę eseju zrobiła Renata Lis, późniejsza autorka poczytnej biografii Flauberta; nie mogę zarzucić jej niechlujności, bo te same błędy — od problemów z przecinkami przed spójnikiem a do odmiany nazwisk — powtarzały się tak często, że o żadnej nieuwadze nie mogło być mowy).
17 I 2014 #Ryszard Przybylski #Henri Bergson